– Zatem postanowione: najpierw drania na tortury, a potem jak coś z niego zostanie to do elfów. – powiedział Alex i pogłaskał swoją wielgachną brodę.
Druid zaraz dorzucił:
– Dobra zatem do roboty! Dżin ląduj na tej polance i przepytujemy pacjenta.
Dżin wedle życzenia swoich nowych przyjaciół skierował dywan w dół ku polance leśnej. Tam wylądował pośród drzew i zaparkował na samym środku. Szurumbur został bezceremonialnie ściągnięty za resztkę włosów na ziemię przez Beda. Alex pochylił się nad wielkim Czaenoksiężnikiem z upiornym uśmiechem godnym hrabiego Żlebosława Niestarzyckiego.
– No misiu kolorowy, a teraz (tu polizał ostrze swojego toporka) odpowiesz nam okruszku na kilka pytanek.
– Po ile punktów? – zapytał Szurumbur ze złośliwym uśmieszkiem. Bed zbliżył swój nieokrzesany pysk do twarzy jeńca i wygłosił jedną z najbardziej konkretnych i ostrzegawczych kwestii, jakie udało mu się w ciągu jego życia wygłosić.
– Hę! ?! – po czym podrapał się swoim orężem po głowie. Tu złośliwy uśmieszek zniknął.
– O kurza stopa! Słuchaj troll, ja nie wiem czemu ty taki nerwowy? No przecież ja wam powiem wszystko co tylko wiem! Aj! Daj spokój! Zabieraj ode mnie te swoje brudne łapy! Aaaaaaa! Puszczaj! O wielki Aseratagorze! Ratuuuuuuuunku! !! Zabierzcie ode m nie tego idiotę! ! No co ty trollu, ja tak nie powiedziałem. .. to znaczy ja tak nie myślałem, że ty jesteś i… to znaczy ja. .. Aaaaaaaaaaa! !! O wielki Aseretagorze, ratuj mnie z łap tego zbója! !! Ja? Ja wcale nie powiedziałem że jesteś zbój. .. eeaaaaauuuuuajajajaj! !! Powiem! Powiem! Wszystko powiem jak na świętej spowiedzi! !! Przysięgaaaaaaaaaaa. .. !! ! –
– Dobra Bed wystarczy, bo umrze ze śmiechu. Przestań go łaskotać. – Wiewióriusz wydawał się być zakłopotany stanem zdrowia Szurumbura. Bed bez entuzjazmu puścił bosą stopę czarnoksiężnika i odrzucił zbędne już pióro. Szurumbur łapał oddech.
– No i co, świński ogonie? Po co ci to było? – Alex okazywał swoją wyższość nad wykończonym Szurumburem. Czarnoksiężnik ciężko oddychając patrzył z przerażeniem na trolla.
– No do. . dobra. Co ch. .. ch. .. chcecie. .. wie. .. dzieć? – powiedział Szurumbur łapiąc z trudem powietrze.
– Gdzie jest smok skurczybyku! !! – nie wytrzymał Kopalny.
– E, tego? No jak wam to powiedzieć? Właściwie to trudno powiedzieć. On właściwie to może być prawie wszędzie, ale najczęściej to on bywa na Szczycie Tajności, ale. ..
– Nie fanzol tymitumie, tam bydlaka nie ma i w Jarze Połamszkitki też go nie ma. Jak nie zaczniesz gadać, to ci Bed łeb ukręci! – Alexa poniosły nerwy. Szurumbur skulił się jeszcze bardziej.
– Ale ja właśnie chcę powiedzieć, że on teraz przeniósł się na południe na moczary i tam się zasadził! !! – Szurumbur prawie się rozpłakał. Bed zdjęty uczuciem litości poklepał go po plecach najdelikatniej jak umiał.
– No! Tylo mnie ty tu nie smahkaj.
Wiewióriusz pokręcił głową.
– No kurdebalans, na bagnisko? Że też chce mu się rzyć tam moczyć.
– Tamuj ludziska nie zachodzą i on tam bezpieczny się czuje – wyjaśnił Szurumbur Wiewióriuszowi.
Druid zaczął zastanawiać się nad problemem. Alex tymczasem oglądał swoje buty zastanawiając się, czy wytrzymają one w tak ekstremalnych warunkach. Bed głaszcząc swój młot wojenny uśmiechał się na samą myśl o trzęsawisku, nareszcie będzie mógł zarzyć kąpieli błotnej . Kopalny zawzięcie myślał o jakimś podstępie, który mógłby opóźnić wymarsz na taki nieprzyjazny teren.
– Słuchajcie chłopaki, musimy zrobić zaopatrzenie na drogę i w związku z tym chciałem oświadczyć, że na bagnisko bez antałka piwa nie ruszam – oświadczył wszystkim nasz bohater. Drużyna popatrzyła się na niego ważąc te słowa. Alex wreszcie poparł swo jego przedmówcę.
– Ma chłop rację. Nie ma co bo bagniskach tyłka obijać bez odpowiedniego zaopatrzenia.
– W porządku, ale oddajmy tego drania Szurumbura leśnym elfom. Potem udamy się do Wąpierska po furaż – zaproponował Kaczoramiks.
Wszyscy zgodzili się na tę propozycję. Szybko i sprawnie załadowali się na dywan Dżina i wkrótce znaleźli się na polance z rozwalonym domkiem elfa. Natychmiast otoczył ich tłumek oburzonych i poirytowanych postaci elfów uzbrojonych w łuki.
– Patrzcie, są skurczybyki!
– Tak tak, a ten grubas pobił naszego czarodzieja.
– I domek rozwalił!
– A tak wogóle o ich na pal! !
– Łobuzy! Bandyci! Łajdaki!
Groźny tłum ruszył w kierunku naszych bohaterów potrząsając bronią.
– W morde ich i nożem! – rzucił ktoś z ciżby.
– Hej! Stójcie szanowni elfowie! Mamy dla was wieści! – Kaczoramiks próbował uspokoić rozwydrzonych elfów. Z tłumu padła odpowiedź. -. .. i nożem! – Kaczoramiks zaklął pod nosem, a Kopalny zezłościł się i krzyknął swoim dźwięcznym głosem.
– Kurdebalans! A żesz wasza targana w te i nazad krowim ogonem. Co wy sobie, kurza stopa, myślita, że nas bohaterów to można tak sobie w tego no i nożem! Szurumbura pokonaliśmy to i z wami sobie damy radę! No chodź tu, który! Co straszysko was zemdlił o! ?! – Kopalny stał na szeroko rozstawionych nogach, trzymając oburącz swój wielki miecz i groźnym spojrzeniem mierzył tłum. Elfy zatrzymały się i zaczęły spoglądać po sobie. Dało się słyszeć dyskusje.
– Oni pokonali Szurumbura!
– E tam! Blefują.
– Gadają przecież.
-. .. i nożem.
– Posłać po mistrza!
-. .. i nożem!
Drużyna zebrała się w kupę (wiadomo, kupa brzydko pachnie i nikt jej nie ruszy) i zaczęli się naradzać.
– Zabijma ich – zaproponował troll.
– Zamknij się! Głupi jesteś! – zaoponował Alex.
– Podpalimy im ten las i w nogi. – zaproponował Wiewióriusz.
– Zamknij się! Głupi jesteś! – zaoponował Alex.
– A może ich zaczarować i posłać do diabła – zaproponował druid.
– Zamknij się! Głupi jesteś! – zaoponował Alex. – Lepiej ukręćmy łeb Szurumburowi i spadajmy stąd.
– Zamknij się! Głupi jesteś! – zaoponowała reszta drużyny.
– Sufajte, a możno pokaza Szurumbura, co? – zaproponował dżin.
Drużyna poparzyła na dżina z niemym podziwem, a Kaczoramiks zapiał z zachwytu:
– Geniuszu! Pokazać zaraz elfom Szurumbura! – Alex natychmiast złapał czarnoksiężnika za kołnierz i wypchnął przed zaskoczone elfy. Z ciżby dało się słyszeć złowrogi okrzyk:
– W morde go i nożem!
Nagle wokół Szurumbura zakotłowało się jak w ulu. Z ponad tłumu unosiły się zaciśnięte pięści i opadały z trzaskiem na głowę czarnoksiężnika. Jednocześnie ktoś z ciżby próbował zaproponować.
– W morde go i nożem! –
Drużyna postanowiła wycofać się po angielsku i oddalić się z miejsca linczu. Latający dywan dżina uniósł ich ponad drzewa, a z polany dało się słyszeć odgłos bijatyki i okrzyki. W krótkim czasie drużyna wylądowała na placu przed karczmą w Wąpiersku, pożegnała się z dżinem, który obiecał czekać na nich na granicy moczarów i od razu raźno wtargnęła do zajazdu. Od samego wejścia chór zawołał:
– Karczmarzu piwa! – a następnie wszyscy zajęli miejsca przy kontuarze rozpychając się łokciami, gdyż o tej porze było „Pod Upiorem” tłoczno. Gdy chłopaki zostali zaopatrzeni w piwo i słone paluszki, drzwi od tawern otworzyły się z trzaskiem i wszedł do środka Emiliusz Trzask Pierwszy i Ostatni w towarzystwie swoich wojów: sir Haszaka i sir Gawronka. Kasztelan Emiliusz podparł się pod boki i zawadiacko uśmiechnął:
– No i co? Rycerzu? Tyleś mi naopowiadał o swoich czynach, a teraz za smokiem już czwarty tydzień się uganiasz i dopaść go nie możesz.
Emiliusz mierzył Kopalnego wielkopańskim spojrzeniem. Kopalny wybałuszył ze zdziwienia oczy i omało nie zakrztusił się piwem. Szybko przetarł oczy, lecz niestety kasztelan okazał się być prawdziwy i nadal stał tam gdzie stał.
– O kurdebalans! Chłopaki ale wpadka!
Emilius popatrzył po drużynie i powiedział głębokim i spokojnym głosem.
– No to skoro nie możesz dać sobie rady z tym problemem sam, to ja i moi woje pomożemy.
– No ale. .. w zasadzie. .. to my. .. jak by tu. .. no tego, właśnie go znaleźliśmy i idziemy go zlać – Kopalny zaczął się zupełnie niepotrzebnie tłumaczyć.
– To wspaniale że go znalazłeś, teraz razem załatwimy tego gada – Emiliusz nie przestawał się uśmiechać.
– Wahnąć go? – zaptał bezpośrednio Bed.
– Głupi czy jak? – zastanawiał się na głos Alex.
– Ach! To wspaniale, że będziem mieli zaszczyt polować z samym kasztelanem – wtrącił się Wiewióriusz.
– Na stado wściekłych lisów! Jeszcze trzech do podziału łupów – Kaczoramiks zdawał się być niezadowolony z obrotu sprawy.
– Widzę, że wszyscy są zgodni, co do tego, aby razem polować na smoka, więc napijmy się za powodzenie akcji. Karczmarz! Antał piwa, ino migiem – Emiliusz zatarł ręce.
Gdy nastał świt niewielki oddział prowadzony przez Alexa, gdyż krasnolud znał drogę na „Moczary Gulgoczących Frajerów”, posuwał na południowy – zachód przedzierając się przez „Góry Zlotów i Upadków”. Alex jak przystało na krasnoluda szedł miarowym krokiem nie zwalniając. Wiewióriusz klął dosadnie potykając się co chwila, druid sapał jak parowóz, a Kopalny prowadził głupawe dysputy z kasztelanem Emiliusem i jego wojami. Droga kręciła się pośród wzgórz i często zmieniała kąt nachylenia. Gdy tak szli ku celowi, Kopalny pomimo prowadzonej gadki obmyślał fortel jakim mógłby się pozbyć niewygodnego towarzystwa. Kiedy dotarli drogą do wygrzanego słońcem płaskowyżu Kopalny zauważył siedzącą na kamieniu jaszczurkę.
– O! Jest smok! ! Tam! !! – wrzasnął na cały głos wskazując w jej stonę palcem. Drużynę jakby prąd popieścił. Wszyscy jak jeden mąż wykazali się niezykłą bystrością umysłu i męstwem godnym co najmniej Jasia Fasolki. Bed wskoczył za najbliższą skałę, Wiewióriusz klnąc jeszcze dosadniej wycofał się na z góry upatrzoną pozycję za plecy trolla. Kaczoramiks wznosząc modły do swoich bogów rozglądał się całkowicie zdezorientowany w poszukiwaniu gada. Alex szarpnął się do przodu i efektem tego hełm spadł mu na oczy, krasnolud rycząc pieśń bojową wykręcał swoim toporem młyńca. Emilius Trzask Pierwszy i Ostatni dobył swojego berdysza i popatrzył w kierunku wskazanym przez Kopalnego. Jedyną osobą w tym gronie, która nie popadła w panikę była jaszczurka, która nadal wygrzewała się w promieniach słońca. Kasztelan popatrzył ze wściekłością na Kopalnego i powiedział chowając broń na miejsce.
– Co to za smok? To zwykła jaszczurka!
– No to aki smok po dwudziestu latach komunizmu. – tłumaczył się Kopalny. Alex gdyby miał moc zabijania wzrokiem, to zapewne połowa drużyny już by przeszła do historii.
– Głupi jesteś, czy co! ?!
Reszta drogi do wieczora przeminęła bez komplikacji, gdyż żaden doskonały fortel już Kopalnemu do głowy nie strzelił. Na nocleg zatrzymali się pod dużą skałą, która dawała im osłonę od wiatru. Gdy drużyna poszła szukać drzewa na opał Emilius rozmawiał z trollem.
– Słuchaj Bed, czy jak ci tam, dlaczego ty taki jesteś?
– Jahy?
– No, taki brzydki?
– Hmm? Ja?
– No tak, ty.
– Bomsem uhodził pyskiem do dolu.
Alex z Kopalnym znaleźli drzewo i wracali do obozowiska.
– Słuchaj Alex, ty widziałeś kiedyś prawdziwego smoka?
– Ja? No pewnie, że widziałem.
– I co? Nie bałeś się go?
– Nie, bo widzisz on był na obrazku w księdze klanowej.
Kaczoramiks z Wiewióriuszem usiedli za kamieniem i prowadzili filozoficzne rozmowy.
– Wiesz Wiewióriuszu? Ja to za żadne skarby nie zostałbym czarnoksiężnikiem – powiedział druid kreśląc kosturem na ziemi przed sobą znaki mocy.
– A ja druidem – odpowiedział czarniksiężnik kreśląc kosturem przed sobą na ziemi pentagram.
Gdy już wszyscy zebrali się przy płonącym ognisku, o zebranych przemówił kasztelan Emilius Trzask Pierwszy i Ostatni.
– Moi drodzy, uważam że skoro sir Kopalny zainicjował tę wyprawę, powinien być nadal przewodnikiem grupy. Nie mam zamiaru zmieniać waszych planów (przynajmniej na razie – pomyślał) i z astosuję się do waszych założeń strategicznych.
– Taktycznych! Wasza wysokość. – poprawił delikatnie sir Haszak.
– Dobra! Niech tak będzie, bo na inną możliwość i jak byśmy się nie zgodzili – powiedział Alex.
– Ale jestem sprytny – pomyślał Emilius – W razie wpadki winę można będzie zwalić na tego cudaka, hłe hłe hłe!
Kasztelan nie zauważył rozłożystego dębu, który ostrożnym krojem oddalił się zza jego pleców. Było to doskonale zlewające się z otoczeniem przebranie króla złodziei z Lidzbarka Borekiusza.
– Wspaniale. Ten Emilius nie wie nawet jak bardzo ułatwił mi zadanie, że pozostawił Kopalnego na stanowisku przewodnika grupy. Teraz czas ostatecznej rozgrywki się zbliża i mój misterny plan jest coraz bliżej końca. To ja a nie Emilius zostanę właścicielem smoczej skóry – pomyślał Borekiusz oddalając się ostrożnym krokiem w swoim doskonałym przebraniu. Po wieczerzy drużyna zabrała się za ustalenie marszruty na następny dzień. Jako pierwszy zabrał głos Alex, jako że najlepiej znał te okolice.
– Na Moczary prowadzi kilka dróg, jeżeli nie kilkanaście, ale dwie spośród nich wydają się najlepsze. Jedna prowadzi przez Przeklętą Dolinę, a druga przez Las Cieni. Obie drogi są najkrótsze, ale niestety nie najbezpieczniejsze. W Przeklętej Dolinie snują się duchy, które doprowadzają wędrowców do obłędu, Las Cieni zaś jest znany z grasujących tam zmor, mamun i babek zjadarek. To niestety nie koniec atrakcji tych terenów, gdyż najwięk szą ciekawostką jest to, że w Przeklętej Dolinie spaceruje najemna banda zombi, a w Lesie Cieni pojawiają się gule, ohydne istoty żywiące się zmarłymi, lecz nie gardzące świeżym ciepłym mięsem – Alex zdjął z głowy hełm i podrapał się zamaszyście w jej czubek.
Drużyna zamyśliła się głęboko nad słowami krasnoluda. Wiewióriusz robił mądrą minę, Kaczoramiks z zainteresowaniem oglądał antałek, troll przesypywał z łapy do łapy piasek, Kopalny udawał, że go tu wcale nie ma. Sir Haszak z sir Gawronkiem patrzyli na swojego kasztelana, ten zaś popatrzył po zebranych i stwierdził:
– Ja tam strachu nie znam, możemy iść do Przeklętej Doliny jak i do Lasu Cieni, ale przemyślawszy sprawę stwierdzam, że powinniśmy sie udać tam, gdzie wskaże drogę sir Kopalny.
Kopalny udawał, że nie słyszy, lecz po intensywnych owacjach reszty drużyny na jego cześć, sam i po dobroci wreszcie zadecydował:
– Dobra sami tego chcieliście. Jak się bawić to po całości. Idziemy do…
Tak jak poprzednio zwalili wszystko na was. Bez pardonu i bez litości i bez… Kto jak kto, ale wy to jednak strasznie musicie to przeżywać. Co odcinek to taaaaka odpowiedzialność i w dodatku nie można wygrać tej pie… nej prenumeraty tylko jakieś durne czapeczki.