„Uwaga, uwaga!. Żołnierze pod dowództwem majora Belly na miejsca. Samolot transportowy LOCKHEED C-130H HERCULES startuje za trzy minuty. OPERACJA WILK rozpoczęta”.
Major Belly doskonale pamiętał te słowa, które wyryły mu się na stałe w pamięci. Był to dźwięk cywilizacji, nowoczesności, minionych lat spędzonych w nieświadomości tego, czym jest wojna.
Do celu lecieli długo, lecz przez te kilka godzin nie odezwali się do siebie ani słowem. Dziewięćdziesięciu ludzi milczących wcale nie z powodu hałasu silników. Prawdziwa przyczyną był bowiem strach, lęk przed śmiercią.
Ginęli powoli i nieustannie. Przeciwnicy atakowali w nocy, cicho i skutecznie. Nie śpieszyli się, nie chcieli ponieść zbyt wielkich strat. Mieli przecież czas, bardzo dużo czasu. Wiedzieli doskonale, że nawet tak doskonale wyszkoleni i przygotowani komandosi wreszcie nie wytrzymają. I nie pomylili się. Uratował się tylko jeden, najlepszy ze wszystkich — Frank Belly.
Major zdołał wyślizgnąć się z żelaznych kleszczy ostatniej nocnej zasadzki i ukrył się w niewielkiej, leśnej grocie. Tam usłyszał, jak kończy się krótka obrona, potem domyślił się, że napastnicy schwytali żywcem kilku jeńców i prowadzą ich w stronę swojego obozu. Nie wiedział, co mają zamiar z nimi zrobić, zrozumiał jednak, że jako szef grupy powinien walczyć o ich życie.
Najpierw powrócił na miejsce ostatniej bitwy. Pieczołowicie pozbierał pogubione magazynki z amunicją, których wartości nie można było przecenić. Równie dokładnie odszukał wszystkie granaty i schował je do torby. Na koniec ułożył ciała bohaterskich żołnierzy na stosie i przykrył je warstwą kamieni. Jego dług wobec umarłych został wyrównany, pozostał dług wobec żywych.
Gdy szedł przez obóz, strzelając zawzięcie do wszystkiego co się ruszało, nie widać było, jak bardzo się bał. Mimo że ręce trzęsły mu się jak galareta, to jego serie były dokładne niczym cięcia chirurga. Znosił snajperów z dachów, dziurawił beczki razem z ludzką zawartością, pruł koszulki na każdym, kogo zdołał wypatrzyć.
Po początkowym chaosie, wywołanym niespodziewanym atakiem, przeciwnicy zaczęli bronić się skuteczniej. Kilka razy pociski przemknęły o włos od głowy Belly’ego. Granaty rozpryskiwały się oślepiając go i zwiększając niebezpieczeństwo śmierci.
Żołnierzy przeciwnika było coraz więcej, a co gorsze, przyleciały opancerzone helikoptery i pojawiły się strzelające amfibie. Śmierć była coraz bliżej, wyciągała już rękę, by pochwycić ciało majora.
Belly zacisnął zęby. Kończyła mu się amunicja, nie mówiąc o granatach, których nie miał od pół godziny. Zdawał sobie jednak sprawę, że przeciwników jest coraz mniej. Poza tym strzelał dużo oszczędniej. Z każdym rozwalonym helikopterem, rozniesioną amfibią, z zabitym żołnierzem zbliżał się do celu, do więźniów.
Zanim dotarł do upragnionego celu, musiał poradzić sobie z pływającymi łódkami, kończąc przy okazji życie kilku lekkoatletów i sióstr Czerwonego Krzyża. No ale cóż, wojna nie zna ani dobroci, ani miłości. Gdy odnalazł jeńców, czekała go jeszcze walka ze strażnikami, ścigającymi więźniów. Wiedział że każdy jego niecelny strzał to śmierć bezbronnego towarzysza broni. Nie pudłował więc, zamieniając ciała wrogów w krwawe, bezkształtne odwłoki.
Gdy wszyscy byli już wolni, ruszyli szturmem na budynek dowódcy wrogich oddziałów Belly czuł się dużo lepiej, mając za sobą strzelającą dziewiątkę komandosów, której ogień nie pozwalał się wychylić nikomu, nawet jeśli jego zamiary byłyby zupełnie przyjazne. W takich chwilach nie wierzy się jednak w pokój lecz w siłę kuli karabinowej. I taką też zasadę wyznawali żołnierze majora Belly’ego zabijając wszystkich, kórych zdołali dojrzeć. Na deser pozostał im jeszcze dowódca i kilku jego kompanów ukrytych w barakach.
Zapewniam cię, że dadzą sobie radę. Major Belly rozprawi się z bezwzględnym handlarzem narkotyków, który spowodował tyle zła i śmierci. Tobie pozostaje odszukać w spisie grę Operation Wolf i zrobić wszystko co potrafisz, aby uratować żołnierzy majora Belly’ego, nie martwiąc się, że to tylko komputerowe odzwierciedlenie czegoś, co zaszło naprawdę — OPERACJI WILK.
Luke
Firma: Ocean
Opublikowano w czasopiśmie TOP SECRET 2 (1990)