Epic

Gwiazda w układzie LV-421 kończyła swój żywot. Należało ewakuować kolonię. Przygotowania zajęły wiele lat, wiele wysiłku i wyrzeczeń. W drogę wyruszyły setki statków kosmicznych, eskortowanych przez potężne krążowniki, posiadające na swych pokładach setki myśliwców i tysiące rakiet. Droga konwoju biegła przez serce imperium Rexxon. Była to cywilizacja humanoidalnych stworzeń o wielce agresywnym cha­rakterze. Dlatego lot przez teren tego kosmicznego mocarstwa stanowił desperacki bieg. Na 17 minut przed wejściem do strefy neutralnej okręty zostały zatrzymane…

Wtedy do akcji wkroczył On i Jego złote myśliwce. Maszyny te, o pancerzu ze specjalnego stopu, były pra­wie niezniszczalne. Niestety mogły być namierzone przez nieznaną broń wroga i zni­szczone po upływie określo­nego czasu. Szczęściem komputer skwapliwie poda­wał czas pozostający do dyspozycji pilota.

epic_1

Odbezpieczył broń pokła­dową i uruchomił silniki. Z przyzwyczajenia pokazał mechanikom swój ulubiony gest i przechylił dźwignię ciągu do przodu. Po kilkuna­stu sekundach znalazł się we wnętrzu pola minowego. Szybko zorientował się w rodzaju zagrożenia i wciska­jąc klawisz „M” na klawiaturze komputera pokładowego uruchomił i odbezpieczył wyrzutnię rakiet. Automa­tyczny celownik posłusznie ustawiał się na zadanym ce­lu. Odpalenie pocisków była czystą formalnością, po któ­rej mina ulegała unicestwie­niu, pozostawiając po sobie kłęby dymu i grad metalo­wych odłamków.

Nagle usłyszał dziwny zgrzyt. Błyskawicznie od­wrócił statek, zmienił rodzaj broni i puścił długą serię. Myśliwiec przeciwnika roz­padł się w wielkiej chmurze ognia. Dowódca krzyknął przez radio kolejny ostrze­gawczy komunikat, więc wykonując kilka manewrów uciekł spod obstrzału prze­ciwnika i począł dalej cze­sać przestrzeń eliminując kolejne miny. W momencie gdy licznik rozświetliła ma­giczna cyfra 100% otrzymał kolejny komunikat i skiero­wał swój pojazd w kierunku planety.

Szybkie wejście w atmo­sferę. Komputer sam uru­chomił układ chłodzenia krawędzi natarcia skrzydeł. Ruszył pełną mocą w kie­runku powierzchni. Na ekra­nie pojawiła się mapa. W jej centrum znajdował się wiel­ki nadajnik o potężnej mocy, cel ataku.

Szybko okazało się, że strzelanie do niego nie daje rezultatów, a jedynie ściąga kolejne rzuty obcych poja­zdów. Prawie przypadkiem odkrył, że antenę otacza po­le siłowe. Generator tego pola znajduje się daleko od niej, to właśnie Jego musiał zniszczyć najpierw. Niestety nieubłagany czas uciekał, tak więc był zmuszony ucie­kać. Nie wykonał zadania.

Wróg zmobilizował wszel­kie środki walki. Rozpoczę­ła się bezpardonowa bitwa. Setki myśliwców zostały wysłane na spotkanie z wro­giem, a transportowce ru­szyły osłaniane przez jeden z wielkich pancerników.

 

Kolejne zadania prowadzi­ły do ograniczenia możliwo­ści przeciwnika. Myśliwce zostały posłane na planety, aby zniszczyć zaplecze wro­ga. Wydzielone zostały do zniszczenia kolejne cele i obiekty. Niebezpieczeństwa jakie na niego i jego towa­rzyszy czekały były w tym samym stopniu groźne, co poprzednio. Eskadry myśliw­ców, które w walce miesza­ły się ze sobą i zmieniały w wilcze stado, Naziemne działa laserowe, miotające smugi zabójczego światła, które mogły trafić w jego statek i uszczuplić i tak skromne osłony.

Na pierwszej planecie ce­lem były budowle i instala­cje podziemnej stacji, która produkowała zaopatrzenie dla floty wroga. Pociski z wielką dokładnością zamie­niły je wszystkie w bezła­dnie rozrzucone, pogięte konstrukcje, które w niczym nie przypominały ich po­przedniego stanu.

Po udanej akcji przyszedł rozkaz ataku na drugą pla­netę. Jego oddział dostał za zadanie zniszczyć kilkana­ście budynków w stolicy im­perium. Ponownie nad zgli­szczami unosił się dym, je­szcze raz kilkanaście my­śliwców wroga zetknęło się z powierzchnią globu, je­szcze raz wróg otrzymał bo­lesny cios.

Pozostał już tylko radosny powrót na statek matkę. W kantynie panowała radosna atmosfera. Wszyscy popijali z radości i opowiadali swoje przeżycia. On także siedział przy jednym ze stołów i spo­kojnie sączył piwo zatopio­ny w opowiadaniach kumpli.

epic_2Nagle radosną atmosferę przerwał ryk syreny alarmo­wej. Ekrany rozświetliły krwiste litery. Wszyscy sko­czyli do doków. W pośpie­chu posłał cały regulamin do diabła i tak jak stał wskoczył do myśliwca i wy­startował.

Przestrzeń zapełniona była całą flotą Rexxonu. Ostro ruszył na wroga. Pierwszy myśliwiec pozostawił za so­bą jedynie długi obłok roz­rzedzającego się z wolna gazu. Imponujący widok, lecz w odwecie trzy inne pluły w jego stronę seriami z broni pokładowej. Kilka uników na pełnej prędkości i znajdował się na ich ogo­nach. Trzy wielkie kłęby ognia i szczątków metalu rozpłynęły się w kosmicznej próżni. Dalej przyszła kolej na ciężką flotę. Mimo dobrej eskorty, wszystkie sześć krążowników zmieniło swój stan skupienia.

Po długiej i wyczerpującej walce przyszedł ostatni po­wrót do domu, powrót który oznaczał koniec imperium Rexxonu. Przemieniło się ono w zniszczone i dymiące zgliszcza. Nic nie mogło przeszkodzić teraz w dal­szej wędrówce, ku nowemu układowi słonecznemu. Miał być ich nowym domem, da­leko, daleko od starego. Był odległy o tysiące lat świetl­nych od poprzedniego, który zginął w śmiertelnym wybu­chu unicestwiającym wszy­stko. Wybuchu, uczenie zwanym Supernową.

Mr Undefined.

epic_ocenaOpublikowano w czasopiśmie TOP SECRET 13/6 (1992)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*