Waldek wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi. Klucze schował do przepastnych kieszeni kurtki, podobnie uczynił z bułkami na drogę. Przed sobą miał kilka godzin jazdy.
Wszedł do garażu. Stało tam jego odwieczne marzenie, symbol uczciwej pracy i giętkich pleców wobec zwierzchników — najnowszy model Syrenki (i zresztą jedyny). To była ta rzecz, którą kochał najbardziej. W porównaniu z ciągle narzekającą żoną i pomarszczoną teściową syrenka była dla niego aniołem i bogiem w jednej osobie.
Wspaniała połyskująca blacharka zdawała się wabić i wręcz zmuszać do dotknięcia. Nieskazitelnie czyste szyby, owoc zmagań z brudem, raziły oczy swą przejrzystością. Stalowy kadłub, wielki i ciężki niczym odwłok muchy, miał być gwarancją bezpieczeństwa. Na szosach obowiązywała bowiem naturalna selekcja — albo ty przebijesz jego, albo on kupi ci trumnę.
Waldek delikatnie włożył kluczyki do zamka. Nie zdziwił się wcale oporem, jaki przy tym poczuł wiedział bowiem, ze nie obejdzie się bez mocnego kopnięcia. Przyłożył się mocno, syrenka aż podskoczyła. Zaraz potem z całej siły poderwał klamkę do góry i… sezam został otwarty. Kierowca wskoczył lekko jak motylek do środka, zanurzając się w bezmiernej miękkości fotela. Z wdziękiem musnął koniuszkami palców obitą skorą kierownicę. Nogi ułożył delikatnie na pedałach. Przed oczami miał dwa liczniki – prędkościomierz i obrotomierz. Jednak nawet i one stanowiły dla niego nie lada problem, ponieważ nigdy nie mógł odróżnić, który co określa. W marzeniach swoich często bowiem widywał syrenkę mknącą z prędkością 5000 km/h. Dopiero rankiem, gdy udawał się do garażu, spostrzegał, że pomylił liczniki. Musiał więc za każdym razem od nowa przyjmować do wiadomości informację, widniejącą na pierwszej stronie instrukcji — „prędkość maksymalna 70 km/h”.
Z wyczuciem włożył kluczyk do stacyjki. Nie przejął się wcale zgrzytem, jaki usłyszał – to była bowiem codzienność. Przekręcił. Silnik powoli, acz równomiernie, zaczął się rozgrzewać. Po chwili zaskoczył. Waldek poczuł pod sobą te kilkanaście koni mechanicznych, nieskończoną moc syrenki jaką dali jej inżynierowie. Teraz wiedział, że nie ma przed nim przeszkód, jakich by nie zdołał pokonać, nie ma samochodów, których by nie mógł prześcignąć. Z uczuciem ekstazy wcisnął pedał gazu i syrenka wyjąc doskonale wyregulowanym silnikiem pomknęła krętą, górską szosą.
Waldek mocno trzymał kierownicę i bardzo uważnie obserwował drogę Zakręty nie były łatwe do pokonania i musiał używać całego swojego doświadczenia, żeby wyjść z nich bez szwanku. Nie przejmował się zresztą tak bardzo sobą, dbał bowiem głównie o to, by nie odrapać swego cudownego pojazdu.
Nagle wjechał w niezwykle gęstą mgłę. Zwolnił i zatrzymał się. Delikatnie otworzył drzwi, które z hukiem upadły na asfalt. Powietrze zdawało się wirować i wydawać dziwny przenikliwy dźwięk. Góry mieniły się barwami, sprawiając wrażenie pomalowanych przez jakiegoś szalonego malarza. Waldek podszedł do maski samochodu i zobaczył napis „Warszawa”. Zemdlał i osunął się na ziemię, przekręcając się na lewą stronę.
Waldek nie wiedział, bo i skąd, że trafił na obszar żywego asfaltu. Miejsce to charakteryzowało się niezwykłymi właściwościami fizycznymi. Każdy samochód przemieniał się w inny, nawet o niebo od niego lepszy, a najgorszy nawet kierowca stawał się doskonałym rajdowcem.
Niewielu jednak osobom udało się to przeżyć. Warunki potrzebne do osiągnięcia tego są bowiem bardzo ostre. Trzeba mieć odpowiedni komputer, dyskietkę, a na niej grę „Test Drive”. Naturalna selekcja finansowa wyłoniła już szczęśliwców, skomputeryzowanych i oprogramowanych, co pozwala im na pobawienie się w kierowców. Innym pozostają marzenia lub też stara zdezelowana syrenka.
„Test Drive” to cztery najnowsze i najlepsze samochody oraz wspaniała górska trasa. Każdy z doskonałych samochodów pozwala na rozwijanie prędkości do 200 mil/h. Przy takich szybkościach czas twojej reakcji musi być bardzo krótki, bo bez odpowiedniego refleksu nie masz żadnych szans. Nie licz także na spotykanych po drodze kierowców — to najgorsi ze złych, a ich karty wypadków nie mają końca.
Podczas jazdy uważać musisz na samochody policyjne. Gdy jedziesz wolno, nie zagrażają ci. Jednak od chwili, kiedy przekroczysz przepisy — strzeż się. Tylko noga na pedale gazu może cię uratować. Czasem jednak i policja się przydaje — po zatrzymaniu i wypisaniu mandatu odholowuje cię do końca etapu. Przy odrobinie szczęścia można tak przebyć nawet wszystkie siedem nie przynosi to jednak zadowolenia o które w takich grach głównie przecież chodzi.
Grafika jest na najwyższym poziomie, szczególnie na takich komputerach, jak IBM czy Commodore. Góry przesuwają się bardzo płynnie, stwarzając wrażenie komputerowej animacji. Deska rozdzielcza została oddana dość wiernie i specyficznie dla każdego samochodu, a obraz zbliżającego się wozu odbity w lusterku jest wyjątkowo rzeczywisty. Nawet mandat, przyklejany przez władze porządkowe na szybie, nosi znamiona autentycznego dokumentu.
Nie denerwuj się, że z początku będziesz widział co chwilę rozbitą przednią szybę w swoim wozie. Wraz z treningiem, przyjdą i umiejętności, tak że niebezpieczne sytuacje, kiedy dwoma kołami wisisz nad przepaścią czy kiedy ocierasz się o drugi samochód, to dla Ciebie drobiazg. I tylko czasem zdziwisz się, czemu kierowca w samochodzie, na który właśnie wpadłeś, jest taki zdegustowany. Mama zawsze przecież powtarzała, że gra na komputerze to tylko zabawa!
Luke
Opublikowano w czasopiśmie TOP SECRET 2 (1990)