Piwem i Mieczem cz. 6

Po krótkiej naradzie drużyna ruszyła w stronę niedalekiego lasu gdzie mieli spotkać leśne elfy. Czas wędrówki wypełnili sobie rozmowami o hrabi Niestarzyckim, jego cedrowym dworku i niewiedzieli kiedy stanęli przed ścianą lasu.
– No teraz trzeba uważać, coby nam lania nie sprawili. – powiedział Alex.
– Niby dlaczego nas mają bić? – zapytał jak zwykle rezolutnie Kopalny. Alex spojrzał z wyższością na Kopalnego i odparł
– Zamknij się, głupi jesteś! Przecież żaden elf nie lubi krasnoludów.
– Acha! To tak jak w Tolkienie…. – dodał Kopalny. Alex nie wytrzymał. – Miałeś się…
-… zamknąć. – dokończył za niego z inteligentnym uśmiechem Wiewióriusz.
Alex i Kopalny popatrzyli na niego z nieskrywaną niechęcią.
– Dobra panowie. Czy będą nas bić czy nie i tak musimy tam iść.
Kaczoramiks zakończył głupawe dysputy.
– No to chodźwa! – zaproponował Bed.
Drużyna ruszyła szurając butami w głąb lasu. Po mniej więcej godzince przedzierania się przez leśne ostępy drużyna wyszła na wielką polanę, na której po środku rósł olbrzymi dąb. Na dębie zaś stał pięknie skonstruowany domek z żywych gałęzi, ponaginanych i szczepionych ze sobą u wierzchołka.
– Kurde! czyżby chata Baby Jagi? – zastanowił się przez momencik krótki niczym strzał z bata Kopalny. Druid zmarszczył czoło i pokręcił głową.
– Wiesz raczej wydaje mi się że tak właśnie mieszkają elfy.
Ekipa podeszła bliżej do żywego domku i zaczęła oględziny.
– Hej! Jest tam kto żyw? – okrzyknął domek Kaczoramiks.
– Na pewno nie ma tam nikogo. – odpowiedział mu wiewióriusz.
– Żebyś się przypadkiem nie zdziwił. – odpowiedział Wiewióriuszowi ktoś z wnętrza domku. – Kto tu i czego chce?
– Nazywam się Kaczoramiks. Niejaki hrabia Niestarzycki powiedział, że możecie nam pomóc w sprawie nie cierpiącej zwłoki.
– Kaczoramiks? Słyszałem o tobie. – z domku na dębie wyszła postać smukła, niewysoka i o pięknym obliczu – Wejdźcie proszę, porozmawiamy o waszym kłopocie pod dachem. – Drużyna wgramoliła się po kolei na górę do żywego domku. W te radosnej wspinaczce przyszła wreszcie kolej na trolla i cała konstrukcja zaczęła niebezpiecznie trzeszczeć, jako że Bed do najlżejszych nie należał. Elf wskazał wszystkim miejsca przy długiej wspólnej ławie. Największe wrażenie na elfie zrobił troll, gdyż gospodarz wybałuszył oczy na jego widok i nie mógł ich wrócić na miejsce przez kilka minut. Kopalny widząc niezwykłe zachowanie się gospodarza nachylił się konspiracyjnie w stronę druida i zapytał
– Ty słuchaj, czy te no… elfy mają coś wspólnego z płazami? – i wskazał na elfie oczy. Kaczoramiks popatrzył ze współczuciem najpierw na elfa, potem na Kopalnego i przemilczał sprawę. Elf wreszcie doszedł do siebie i bardzo zdziwiony zapytał:
– Co wy z trollem chodzicie w bandzie?
Na to Alex odpowiedział szybko wskazując na Wiewióriusza.
– Ba. Nawet mamy tu jednego czarnoksiężnika! – i szeroki uśmiech rozlał się po jego twarzy. Elf wzruszył ramionami i ze względu na swoje serce postanowił więcej się nie przejmować tym, co usłyszy z ust drużyny i próbował rozpocząć rozmowę:
– No więc drogi druidzie, co was sprowadza do naszego lasu? Jakiż to macie problem, który nie cierpi zwłoki?
– Czcigodny elfie. Nasz problem lata sobie od trzech tygodni po okolicy, morduje bydło i owce, no i robi nas w konia zmieniając codziennie miejsce pobytu. A my jak te głupole drałujemy za nim to po górach, to po jarach lub nad rzeką, a ten gagatek za wsze nas wykiwa i zrobi w kołowrotek.
– Czyżbyś mówił drogi druidzie o smoku?
Troll poruszył się niespokojnie aż domek zatrzeszczał ostrzegawczo, a Kopalny podskoczył na ławie i dodał:
– No, no właśnie o smoka, o smoka. Wiecie gdzie on jest? No wiecie czy nie? – i wbił nerwowy wzrok w elfa.
– Smok. Hmm… ? Ależ oczywiście, że nie wiemy. Przecież to nie nasz kumpel tylko sługa tego okrutnego Czarnego maga Szurumbura, który mieszka w swojej wieży na południu naszego lasu.
odc6aW drużynie zaległa grobowa cisza i tylko podłoga budynku pod zadem trolla znowu zatrzeszczała ostrzegawczo. Kopalny zapytał nieśmiało, ale rezolutnie jak zwykle:
– A gdzie to jest?
Cała reszta drużyny popatrzyła z przerażeniem na Kopalnego. Elf odchrząknął znacząco i patrząc w sufit zaczął mówić z ociąganiem.
– A więc on… ale czy jesteście pewni że chcecie z nim się napewno spotkać? – Drużyna milczała uparcie więc elf kontynuował
– Hmm… widzę, że jesteście uparci, więc wam powiem gdzie mieszka, a nawet wskażę drogę do jego zamku. Bo widzice, on dał się we znaki naszemu klanowi i z chęcią byśmy usłyszeli o tym, że jakiś nieznany bohater… albo kilku bohaterów dało mu po łbie. Ostrzegam was, że on jest bardzo przebiegły i niebezpieczny – elf popatrzył znów po wciąż milczącej drużynie. – Jednak widzę, że jesteście bardzo uparci więc… – tej kwestii elf już nie zdążył zakończyć, gdyż lekceważone dotychczas ostrzegawcze trzeszczenie pod tyłkiem trolla wreszcie zaowocowało katastrofą. Podłoga elfiego domku przybrała nagle pochyłe położenie a potem z wielkim hukiem zwalił się cały budyneczek z dębu. Nastąpiło wielkie TRACH! i zaległa nagła a niespodziewana cisza. Kiedy opadł pył, spod resztek domku zaczęli wydostawać się członkowie drużyny.
– O jasny grom! – zaklął szpetnie Alex – ten głupiec załatwił nas na cacy.
I resztę swojej reprymendy skierował w stronę trolla. – Ty głupcze! Ty grubasie chędożony! Teraz przez ciebie musimy spadać stąd jak najszybciej, bo jak ten elf wydostanie się na wierzch to będzie z nami krucho!
Troll podrapał się po głowie i rozejrzał się po gruzach budyneczku, kiedy zauważył wychylającą się z pod desek elfią główę, wziął zamach i trzasnął ją maczugą, po czym powiedział do Alexa.
– Ni wyliźnie za chybko.
Alex i reszta drużyny (z wyjątkiem Kopalnego) złapała się za głowy i jęknęła cicho. Zapadła kilku minutowa cisza. Nagle druid rzucił.
– O kurde! Bed, coś ty narobił?! Cłopaki spływamy zanim elf dojdzie do siebie!
Drużyna niczym galopujące stado centaurów oddalała się w zbawienny las. Wieczór zastał ich zmartwionych na jakiejś leśnej polance kiedy próbowali ustalić plan na przyszłość. Druid wpatrywał się we wschodzące gwizdy, Alex zawzięcie ostrzył swój topór, Kopalny dłubał w nosie, troll Bed stukał się rytmicznie w głowę swoim Joy’em, a Wiewióriusz zawzięcie na środku polany kreślił pentagram. Czas płynął nieubłaganie, a nikt nie umiał wpaść na jakiś dobry pomysł. W trakcie zajęć terenowych na polanie nagle zjawiła się znana już postać dżina.
– Dżindobry. Jakiesz klopoty? Dżin jeszt dobry, dżin pomaga swoim kolegi. – powiedział dżin i ukłonił się nisko. Druid przerwał obserwację astronomiczną i z uśmiechem powitał dżina, a następnie opowiedział mu historię, która przytrafiła się w domu elfa.
Dżin zmarszczył czoło i podrapał się za szpiczastym uchem.
– Wiecze, co ja wam powem? Zalatszcie tszego Szurumbura to elfy wam pszebaszo.
– Geniuszu! Uratowałeś nam życie! – ucieszył się druid – Tylko jak załatwić Szurumbura? Napewno z niego jest lepszy czarnoksiężnik od Wiewióriusza i nie będzie się z nami pieścił ani grał w zgadywanki.
Dżin klasnął w dłonie i szeroko się uśmiechnął.
– Nie ma shrawy! Ide z wszami i wszam pomoszem. No cszo wszy na to?
– Dobra. – powiedział Kopalny – Ale podział łupów po polowie równej dla każdego z nas – było to nad podziw rezolutne.
Skoro świt ekipa prowadzona za tym razem przez dżina ruszyła przez las na południe. Około wieczora tego samego dnia dotarli do olbrzymiej równiny, na jej środku wznosiła się góra, a na górze szczyt ginął w nisko przepływających chmurach. Dżin wskazał w stronę monumentalnej budowli i powiedział do członków drużyny.
– Oto wiesza Szurumbura. On tu szedzi – pokiwał głową dżin.
– O rany! Jak tam się dostać? – wykrzyknął Alex. Kopalny potarł (w zamyśleniu?) nieogoloną brodę.
– A może by tak z katapulty? – zaproponował nieśmiało.
Reszta popatrzyła z powątpiewaniem w stronę wyniosłej budowli. Wreszcie dżin uśmiechnąwszy się uprzejmie zaproponował.
– A może na latającym dyszanie dżina?
Tę propozycję wszystkie zuchy oprócz trolla Beda, przyjęły z dużą aprobatą. Bed stwierdził, że w jego rodzinie nikt jeszcze nie latał, a on nie chce być pierwszym wariatem w swoim rodzie.
Po niezbyt długich nagabywaniach, troll usiadł wreszcie na dywanie i na wszelki wypadek zamknął oczy i zatkał uszy. Dywan z załogą uniósł się w powietrze i okrążając wieżę na około zaczął wspinać się w górę. Wreszcie gdzieś w połowie wysokości zauważ yli duże okno wychodzące na południową stronę świata. Dywan zaparkował natychmiast na wysokości parapetu tego okna i Kopalny ze swoją kompanią wskoczyli do środka.
– Krucafiks! Ale odjazd – powiedział Wiewióriusz, widząc jak bardzo bogato była w środku wystawiona wieża Szurumbura.
– Szkoda czasu. Idziemy szukać tego lumpa – powiedział Alex.
– Dobsze, ja tu na wasz poszekam – powiedział dżin.
– O.K. Idziemy na górę. Trzeba go zlać i kwita – powiedział jak zwykle rezolutnie Kopalny.
Drużyna zaczęła się wspinać po kręconych schodach w górę. Krok za krokiem nastawiając uszu i wytrzeszczając oczy weszli kilka pięter wyżej. Zatrzymali się przed okutymi żelaznymi sztabami podwojami. Druid i Kopalny przyłożyli do nich uszy i zaczęli nasłuchiwać. Z drugiej strony dobiegł ich głos szybko zbliżających się wielu kroków.
– Musimy ich zaskoczyć i zlać – powiedział jakiś skrzekliwy głos z drugiej strony. Kopalny wskazał palcem w stronę drzwi i powiedział.
– Musimy ich zaskoczyć i zlać.
Drużyna zajęła natychmiast pozycje przy ścianach po obydwu stronach wrót. Drzwi nagle się uchyliły i do sali wkroczył oddział dwunastu goblinów zakutych w zbroje i uzbrojonych po mleczne zęby.
odc6b– TERAZ!!! – krzyknął Kopalny i drużyna rzuciła się do ataku.
Alex zamachnął się straszliwie toporem na jednego z goblinów i trafił w linę podtrzymującą arrasy na ścianie. Tymczasem troll Bed rzucił w nieprzyjacielską grupę ciężką dębową ławą, powalając na ziemię co najmniej sześciu przeciwników. Kopalny trafił swoim mieczem w czerep szefa bandy, zmuszając go tym do przyjęcia pozycji horyzontalnej i rozbijając mu w drobne kawałki hełm. Wiewióriusz wyskoczył na środek komnaty i jednocześnie wykrzykując zaklęcie, wymachiwał w okrutny sposób rękami zupełnie tak, jakby chciał si unieść w powietrze niczym nietoperz. Podcięty przez Alexa arras zwalił się na resztę goblinów i trolla. W czasie gdy z pod arrasu dobiegały głuchę odgłosy ciosów, Wiewióriusz skinął różdżką i rzucił zaklęciem w kłębiący się kilim. Efektem tego czaru było wywalenie wraz z framugą drzwi i zerwanie się olbrzymiego żyrandola, który gruchnął w walczących pod arrasem. Z otworu po drzwiach wyszło jeszcze czterech goblinów zataczając się i tratując leżący
na ziemi kilim, z pod którego dało się słyszeć dosadne przekleństwa Beda i reszty. Kaczoramiks wreszcie skończył przygotowania do czaru i skierował w swój kostur w stronę nieprzyjaciół. Z kija niczym z miotacza trysnęła struga ognia obejmująca czterech frajerów. Alex ze starym krasnoludzkim okrzykiem na ustach „Ach żesz ty!” walnął zelówką jednego z goblinów, który próbował wydostać się z pod arrasu. Goblin popatrzył na Alexa i z płaczem powiedział „Szefie! A on się bije!”. Alexa rozjuszyło to jeszcze bardziej i kopiąc goblina w wystające kły wycedził przez zaciśnięte zęby „Maminsynek. Psia krew”.
Troll Bed wydobył się wreszcie z pod kilimu i sprytnymi ciosami Joy’a pozawieszał resztę goblinów na drugim żyrandolu. Kopalny tłukł z zapamiętaniem pomykającego na czworaka w kółko szefa goblinów. Wreszcie gdy żaden przeciwnik nie był w stanie stawiać skutecznego oporu, drużyna pobiegła przez otwór podrzwiowy. Sadząc wielkimi susami po schodach dopadli do otwartego portalu, a drogę zastąpił im ryczący i przewracający oczami demon. Drużyna stanęła jak wryta.
– I co teraz? – zapytał rezolutnie Kopalny
– Trzeba wydelegować Wiewióriusza. – poradził druid.
– Dlaczego mnie? – zbuntował się Wiewióriusz.
– Zamknij się i do roboty! – wrzasnął Alex wypychając czarnoksiężnika przed front grupy. Wiewióriusz nie widząc innego wyjścia wzruszył ramionami i zaczął czarować. Demon zauważywszy działania Wiewióriusza zaśmiał się złośliwie.
– Nie masz szans człeczyno! Jestem arcydemonem z szóstego planu. Mogę cię zabić jednym ruchem palca. Lepiej odejdźcie stąd, a daruje wam za tym razem ycie. – ryczącym głosem powiedział demon.
Wiewióriusz stanął jak wryty i zaniemówił. Druid zszokowany upuścił swoją laskę, a Alex nerwowo szarpał brodę. Kopalny widząc załamanie się ducha bojowego swojej kompanii próbował ratować sytuację. Nie namyślając się długo zakręcił swoim mieczem nad głową i skoczył na demona ten widząc bohatera uśmiechnął się szeroko szczerząc kły. Niestety nie przewidział sytuacji i miecz Kopalnego wyrżnął go w uśmiech, zęby demona sypnęły po posadzce. Kopalny widząc zniszczenie krzyknął do demona:
– Już czas na „Corega Tabs”! – i poprawił drugi raz po brzuchu.
Demon nie wytrzymał siły ataku i zwalił się z hukiem na podłogę. Troll Bed jakby tylko na to czekał, skoczył na bestię, przygniótł do podłogi i zaczął wykręcać prawy róg.
– Aaaa! Zostaw, to nie twoje! – krzyknął powalony i wyrwał się spod trolla.
Niestety Bed zdążył już uporać się z gwintem i róg trzymał teraz w prawej łapie.
– Dawaj to grubasie, bo cię rozedrę! – wrzasnął jednorogi teraz demon i skoczył w stronę trolla. Bed ze spokojem na pysku rzucił róg za okienko strzelnicze wieży. Demon zawył strasznie i skoczył za swoją własnością, ale niestety okazał się zbyt duży i przez strzelnicę przeszła jedynie głowa. Drużyna pozostawiła szarpiącego się arcydurnia w strzelnicy i wkroczyła do pomieszczenia, w którym zastała dwoje drzwi. Jedne złote, drugie srebrne. Na złotych był wyobrażony nieszczęśnik ze strzelnicy, a na drugich scena z życia smoków. Kopalny stanął pomiędzy nimi i zastanawiał się kiedy ostatni raz napił się piwa, gdyż wcale nie miał zamiaru podejmować decyzji, w którą stronę iść dalej. Wiewióriusz podszedł do niego i powiedział:
– To oczywista sprawa. Szurumbur siedzi za drzwiami….

No tak i doszliśmy w ten sposób do kolejnego problemu postawionego przed drużyną, a raczej przed Wami. Dlaczego przed Wami? To chyba oczywiste, że ktoś musi podjąć decyzję a z drużyny nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności. Przez które drzwi mają przejść nasi bohaterowie, musicie zadecydować wy. Mogę jeszcze spytać Kopalnego co on o tym myśli.
– Słuchaj Kopalny….
– Spadaj mam cały trawniczek Naczelnego do skoszenia.
No i widzicie sami. Kołoegzystencja w redakcji jest bardzo utrudniona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*